Ondansetron – kolejny lek dla chorych na IBS-D

Wspominałem jakiś czas temu, że będę regularnie publikować co jakiś czas posty, które będą miały wartość merytoryczną większą od zera. Po sporym załamaniu formy spowodowanym tym co działo się przez ostatnie 2 tygodnie, najwyższa pora, żebym chociaż postarał się wrócić do życia. Dlatego na pierwszy ogień lądują doniesienia o kolejnym leku, który może przynieść ulgę chorym na biegunkową postać zespołu jelita drażliwego. Ondansetron, bo o nim będzie mowa wspomniany został już kiedyś przy okazji. Postanowiłem poświęcić mu jednak osobny wpis.

Ondansetron to antagonista receptorów 5-HT3, stosowany m.in. u chorych poddawanych chemio i radioterapii w celu zahamowania wymiotów. Selektywne blokowanie tych receptorów ma jednak jeszcze jedno działanie – spowalnia motorykę jelit co mogłoby okazać się przydatne chorym na IBS-D. Jest to lek stosowany już od wielu lat, dobrze poznany i przetestowany w boju.

Poniżej przedstawiam dowody, jeszcze całkiem świeżutkie, że wspomniany lek wykazuje znaczącą skuteczność w likwidowaniu objawów zespołu jelita drażliwego:

Niestety do tej pory nie udało mi się dotrzeć do nikogo, kto testował lub miałby zamiar testować tego typu leczenie. Mam jednak nieodpartą ochotę znowu pobawić się w królika doświadczalnego i przetestować na sobie działanie tej substancji. Problemem może być znowu dostęp do recepty oraz to, że raczej ciężko będzie znaleźć lekarza, który chciałby podjąć się takiego wyzwania.

Pewną wadą jest również cena, która do zbyt atrakcyjnych nie należy, choć do tragedii jeszcze daleko. Jako, że w moim przypadku już niemalże wszystkie drogi leczenia zostały wykorzystane, będę temat blokerów 5-HT3 śledził uważnie i być może za jakiś czas uda mi się sprawdzić ich działanie na sobie. Oczywiście nie omieszkam się podzielić spostrzeżeniami.

Zaszufladkowano do kategorii Leki, Zespół Jelita Drażliwego | 2 komentarze

Żegnaj.

Nadszedł czas ostatecznego rozstania. Nieco ponad tydzień temu jeszcze czułem, że wszystko skończy się dobrze, że po największym kryzysie przyjdzie lepszy czas, rany się zagoją, a choroba zostanie tylko przykrym wspomnieniem.

Byłem dzisiaj dosłownie na wyciągnięcie ręki od Niej. Tym razem jednak czułem tylko ból i tęsknotę wiedząc, że to co było już nie wróci. Nie widziałem już Jej promiennego uśmiechu, nie słyszałem delikatnego głosu. W głowie dzwonił mi tylko strach i poczucie straty, której nie zrekompensuje nic.

Wczoraj w nocy otrzymałem telefon od Jej Mamy. W słuchawce usłyszałem wiele ciepłych i dodających otuchy słów. Padło również „dziękuję”, za to, że przez ostatnie miesiące byłem blisko Niej, starając się pomóc Jej znosić te wszystkie przykrości. Boże. Jeśli Ona choć raz się z mojego powodu uśmiechnęła, jeśli chociaż raz udało Jej się zapomnieć o chorobie dzięki temu, że zawracałem Jej głowę… To czuję spełnienie. Jedyne na czym mi zależało to to, żeby była zdrowa, żeby wreszcie życie zaczęło się układać tak jak należy. Żeby wiedziała, że może na mnie liczyć i że jestem Jej wsparciem. Tak jak i ja mogłem liczyć na Jej zrozumienie, ciepłe słowa i serdeczny uśmiech.

Ciężko mi opisać stan w którym się obecnie znajduję. Nigdy wcześniej nie spotkałem bratniej duszy, od której wymagałbym tylko jednego: żeby była. Ostatnie 4 miesiące były bez wątpienia najcudowniejszym okresem w moim życiu pomimo tego, że wszystko się zawaliło.

Nie pozostaje mi nic innego jak napisać ostatni raz: Dziękuję. Za wspólne rozmowy, wspólną walkę, za wspólne droczenie się i ogrom uśmiechu, który potrafił przebić się przez cały ból i strach spowodowany chorobą. Byłaś cudowna. Nigdy Cię nie zapomnę, Bejbe.

Żegnaj.

Tęsknię.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne | Dodaj komentarz

Paranoja.

Tak, popadłem w paranoję. Dzisiejsza noc była koszmarna. Budziłem się co godzinę, zlany potem, z ustami suchymi jak wiór. Każda myśl o Niej powoduje elektryzujący dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. A samo wyobrażenie sobie Jej ostatniego oddechu sprawia, że oczy zalewają się łzami. Jeszcze 3 tygodnie temu, Jej piękne, duże oczy pozwalały mi zapomnieć o tym, że życie jest bezcelowe. Nad ranem budząc się i nerwowo sprawdzając godzinę na telefonie, miałem wrażenie, że słyszę Jej głos mówiący: „Bejbe, gdzie byłeś?”. Paranoja.

Przyszedł czas kiedy pewien nienaturalny stan ustalony hormonów i neuroprzekaźników uległ całkowitemu rozchwianiu. Myślałem, że jestem już na tyle stary, że poradzę sobie z tym bez problemów. Nie lubię stanów nieustalonych.

Tęsknię.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne | Dodaj komentarz

Dziękuję.

Stało się to, czego się obawiałem. Stało się to, czego bałem się od dawna. Poczułem się odpowiedzialny za Nią, podczas gdy Ona walczyła z czymś, co ostatecznie zabierze Jej ostatni oddech.

Dzisiaj dotarła do mnie wiadomość, że przegrała walkę z chorobą. Po wielomiesięcznej męczarni, setkach badań, ciężkich leków. Niestety, to koniec.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio z kimś się tak mocno zżyłem. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek samą swoją obecnością powodował u mnie mimowolny, szczery uśmiech. Razem narzekaliśmy na problemy zdrowotne, razem uczyliśmy się do Jej matury z matematyki i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Teraz Jej już nie ma. Nie miałem kiedy nawet Jej podziękować należycie za to, że mogłem Ją poznać, że była kiedy tego potrzebowałem i że ja mogłem być, kiedy Jej było źle. Czuję jakby życie wyrwało mi wielki kawałek serca, który Jej ofiarowałem.

Dlatego teraz w głębi ducha, dziękuję Jej po stokroć. Nigdy nie zapomnę Jej, Jej oczu, uśmiechu, głosu i tego, że miała więcej woli życia niż ja miałem kiedykolwiek.

Dziękuję.

Tęsknię.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne | Dodaj komentarz

Miłość matczyna

Nawiązując do ostatnich wpisów, chciałem podzielić się jeszcze jedną refleksją na pewien temat. Do tych wniosków doszedłem już dawno bazując na własnym przykładzie ale widzę, że jest to powszechne zjawisko i pewna reguła.

Pamiętam jak przy okazji zachorowania na zespół Guillain-Barrego (Zespół Guillain-Barrego – moja historia) doszło już do takich patologii, że moja samodzielność została mocno ograniczona. Byłem tak słaby i miałem tak koszmarne bóle korzeniowe, że nie potrafiłem się schylić ani podnieść nogi na wyżej niż kilka centymetrów bez uronienia łzy. Był to czas kiedy w trakcie pobytu na dziecięcej neurologii co drugi dzień odwiedzała mnie mama. Dowoziła niezbędne rzeczy jak świeża piżama (po sterydach pociłem się tak, że koszulkę rano mogłem wykręcać, a pot pachniał jakby ze mnie pół apteki wypływało) czy jedzenie. Wtedy też pomagała mi się kąpać ponieważ nie byłem w stanie sam zadbać porządnie o własną toaletę. Każdorazowo godzina oznaczająca koniec odwiedzin powodowała, że chciało mi się płakać.

I tutaj pewna refleksja. Pomijając jakieś skrajne przypadki rodem z Sosnowca, jest tylko jedno prawdziwie szczere, bezinteresowne i najsilniejsze uczucie jakie może wiązać dwoje ludzi. Jest to miłość matki do dziecka. Matka za swoim dzieckiem skoczy w ogień. Trudno mi też wyobrazić sobie ból jaki musi czuć matka widząc jak jej dziecko choruje, męczy się i wije z bólu.

Na duchu podnosi mnie fakt, że Jej Mama również jest tytanem i wpisuje się doskonale w ten przedstawiony przeze mnie ideał matczynej miłości.

Zaszufladkowano do kategorii Dygresyjnie | Dodaj komentarz