Nowotwór Złośliwy Jądra – Część I, operacja

Parę dni temu wróciłem ze szpitala do domu. Diagnoza została potwierdzona, w międzyczasie nieco się doszkoliłem w temacie więc postanowiłem, że coś na ten temat napiszę. Opiszę też pokrótce jak wyglądał mój pobyt w szpitalu oraz operacja.

Jak sugeruje tytuł posta, dopadł mnie nowotwór złośliwy jądra (NZJ). Temat do tej pory kompletnie abstrakcyjny  i egzotyczny, dotykający równie wstydliwej materii co zapalenia jelit czy IBS. No ale stało się, teraz już odwrotu nie ma. Nie chcę przepisywać Internetu na mojego bloga także jeśli ktoś potrzebuje dokładnych informacji na temat tej choroby, odsyłam tutaj: rjforum.pl. Na tym forum można znaleźć absolutnie wszystkie informacje, które mogą okazać się przydatne dla osób, które zachorowały na NZJ (o ironio, skrót ten sam co dla nieswoistych zapaleń jelit).

Pierwszym etapem leczenia jest niestety orchidektomia czyli chirurgiczne usunięcie zajętego przez nowotwór jądra. W niedzielę 12.02 zostałem więc przyjęty na oddział urologiczny. Tegoż dnia pozwolono mi zjeść tylko zupę na obiad i od tego czasu mogłem już spożywać tylko płyny. Od godziny 22 tego dnia należało już być całkowicie na czczo aż do samej operacji. Następnego dnia o godzinie 12 jechałem już na salę operacyjną. Sam zabieg przeprowadzany jest zazwyczaj w znieczuleniu podpajęczynówkowym (blokada od pasa w dół) ale ja z racji obciążenia innymi chorobami miałem zabieg w pełnej narkozie. I to właśnie ta narkoza to była najprzyjemniejsza część całego pobytu w szpitalu. Spałem jak małe dziecko w trakcie zabiegu, zaś po przebudzeniu byłem przez kilka godzin całkowicie zamroczony, majaczyłem i sam niewiele pamiętam z tego co się działo. Zabieg trwał nieco ponad godzinę i przebieg bez żadnych komplikacji.

Do domu zostałem wypisane 2 dni po zabiegu. Cięcie w pachwinie ma może 7-8 cm ale boli jak jasna cholera, tym bardziej, że znajduje się ono prawie na samym zgięciu więc każdy ruch nogą powoduje ból. Na szczęście ludzkość wymyśliła już środki, które potrafią i na to pomóc.

Póki co głównie wyleguję się w łóżku próbując nie myśleć o niczym. Pierwszy i najprzyjemniejszy etap leczenia jest już za mną. Teraz trzeba regularnie badać markery nowotworowe (beta-HCG, AFP i LDH) i czekać na wynik badania histopatologicznego. Kiedy wynik do mnie dotrze, zacznie się dalsze leczenie, już na oddziale onkologicznym gdzie w zależności od tego co sobie między nogami wyhodowałem, czeka mnie radio i/lub chemioterapia plus ewentualne kolejne operacje.

Jedynym pocieszeniem w tej całej sytuacji jest to, że rak jądra jest jednym z nielicznych, które dobrze poddają się leczeniu i nawet w zaawansowanym stadium choroby możliwe jest całkowite wyleczenie. Dużo zależy tutaj od doświadczenia i umiejętności lekarzy.

Nie będę ukrywać, że choć staram się o niczym nie myśleć to trochę mi przykro, że znowu wyskoczył mi jakiś problem, kompletnie z kosmosu, który wszystkie moje plany wywrócił do góry nogami. Boję się też co będzie dalej.

Cieszy mnie też to, że choć całe moje życie mieści się na małym pendrivie za 20 zł to udało mi się „zdobyć” życzliwych mi ludzi, którzy w tej niezbyt zabawnej sytuacji pomagają mi nie strzelić sobie w łeb przedwcześnie.

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | 2 komentarze

Głową w mur

Jakiś czas temu zapowiadałem, że opublikuję jeszcze jakieś ciekawe informacje dotyczące radzenia sobie z ZJD. Tak się złożyło, że ostatnio albo nie miałem czasu, albo jeśli już miałem czas to nie miałem siły na to by napisać coś mądrego. Teraz nie wiem kiedy nadejdzie znowu dobra pora na babranie się w temacie NZJ/ZJD ponieważ pojawił się kolejny problem…

Całe moje życie jest jak walenie głową w mur. Najpierw GBS i lata bezowocnej rehabilitacji, potem problemy z układem pokarmowym i lata szukania sposobu by sobie z nimi poradzić. Dzisiaj pojawił się nowy wróg, najpewniej nowotwór złośliwy. Po wizycie u urologa okazało się, że stan nie jest zbyt zabawny i czeka mnie dłuższa hospitalizacja, operacja, a potem dalsze leczenie.

Życzcie mi szczęścia, myślę, że będę potrzebował go dosyć sporo!

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne | 4 komentarze

2017

To nie był dobry rok, niestety. Kolejny rok w którym żaden palący problem nie został rozwiązany, a na dodatek przybyły kilka ekstra gratisów.

Z tego miejsca chciałbym wszystkim chorym życzyć tego, żeby ten 2017 rok okazał się bardziej pomyślny. Aby problemy zdrowotne regularnie odpuszczały i pozwalały żyć.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne | Dodaj komentarz

Zdrowotny update XIX

Dawno nic nie pojawiło się na moim biednym blogu więc wypadałoby powoli nadrabiać zaległości. Mam jednak usprawiedliwienie ponieważ w moim życiu zaszło nieco zmian o czym poniżej.

Od 3 tygodni jestem na stażu w pewnej firmie, w dziale IT. Wreszcie uczestniczę we w miarę normalnym życiu i wreszcie robię coś co może nawet jest dla świata przydatne. Póki co czuję się wśród tych wszystkich wymiataczy jak totalna oferma ale pracuję nad tym, żeby powoli doganiać najlepszych i nadrabiać cały ten stracony czas.

Swoją drogą obawiałem się, że podjęcie decyzji o wzięciu życia w swoje ręce będzie wiązać się z większym stresem i turbulencjami jelitowymi. Na szczęście obyło się póki co bez większych awarii. Praca biurowa, toalet pod dostatkiem, a do samej pracy mam 35 minut drogi. Czasem jest problem żeby wysiedzieć 8 godzin w skupieniu kiedy w brzuchu bulgocze lub zaczyna się jego wzmożona aktywność. Na szczęście loperamid, ondansetron i nospa zawsze są przy mnie więc da się jakoś funkcjonować.

Jeszcze jedną rzeczą, która mnie niepokoi jest to, że nie potrafię się wyspać. Pamiętam jeszcze studenckie czasy, kiedy potrafiłem być aktywny przez cały dzień, spać 5-6h i budzić się wypoczętym. Teraz wstawanie z łóżka to prawdziwa droga przez mękę, zaś spędzenie poza domem 10 godzin powoduje, że zasypiam jeszcze zanim zdążę zdjąć kurtkę po przyjściu do domu. Gorzej niż emeryt. Coś musi być w tym, że zaburzenia jelitowe wpływają na zdolność regeneracji, wypoczynek i jakość snu.

To byłoby póki co wszystko. Niebawem postaram się też wrócić do tematu IBSa ponieważ znalazłem bardzo ciekawy papier, który może przydać się chorującym zarówno na biegunkową jak i zaparciową postać tej choroby.

Zaszufladkowano do kategorii Zdrowotny update | 2 komentarze

28 października

Piątek, jak piątek. Niby nieszczególny dzień chociaż dla mnie okazał się być dosyć wyjątkowy. Powody są dwa.

Postawiłem kolejny krok w stronę pozytywnych zmian w moim życiu. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że nieco martwię się, że moje zdrowie będzie miało inne plany na przyszłość. Mam jednak nadzieję, że brzuch będzie siedział cicho, a nie dokazywał jak to ma w zwyczaju.

Dzisiaj obchodziłaby dwudzieste urodziny. Nie mam pamięci do dat jednak ten dzień wrył mi się w pamięć. Wiedziałem też, że ten dzień kiedyś nadejdzie i na pewno nie będę na niego gotowy. Już samo powiadomienie na telefonie o Jej urodzinach spowodowało skok ciśnienia. Ech.

Zaszufladkowano do kategorii Dygresyjnie | Dodaj komentarz