Postanowiłem, że podwieszę post umieszczony na blogu dawno, dawno temu. Jak się okazało, sam musiałem do niego znowu zajrzeć więc chyba lepiej będzie on widoczny dla wszystkich potrzebujących kiedy będzie dostępny z głównego menu. Diagnostyka chorób jelit jest dosyć skomplikowana dlatego mam nadzieję, że ta mała ściąga komuś się przyda.
Scenariusz znany prawie każdemu choremu przedstawia się następująco. Pojawiają się problemy z brzuchem, mniej lub bardziej nasilone, zazwyczaj poprzedzone jakimś konkretnym wydarzeniem (zazwyczaj stresującym lub kuracją antybiotykową) lub też objawy pojawiają się „znikąd”. Idziemy do lekarza rodzinnego, który z nudów przeprowadza wywiad (dopóki nie powiemy, że mocno schudliśmy lub obserwujemy duże ilości krwi w stolcu, chociaż i to często nie robi na lekarzu wrażenia) i wypisuje skierowanie na 2-3 podstawowe badania. Zazwyczaj jest to badanie w kierunku pasożytów i lamblii. Wracamy z wynikami do lekarza i dostajemy Duspatalin i diagnozę w postaci ZJD. Kiedy lekarz jest nieco bardziej ostrożny, posyła nas do gastroenterologa. Ten zaś wiedząc, że przyczyn dolegliwości jelitowych może być nieco więcej, zleca kolejne 2-3 badanka po czym stwierdza, że faktycznie, jest to zespół jelita drażliwego. I tak do worka chorych na chorobę-widmo trafia kolejna osoba, która zapytana o to czy miała robioną kolonoskopię robi wielkie oczy. Na mądrej wikipedii jest napisane, że do stwierdzenia zespołu jelita drażliwego stosuje się kryteria rzymskie. Z tym można się zgodzić, tylko czemu pomijany jest chyba najistotniejszy etap diagnostyki, a mianowicie, różnicowanie z innymi schorzeniami? Przebieg tej samej choroby może być całkowicie odmienny u dwóch różnych osób, skąd zatem pewność, że ZJD jest taki sam u każdego?
I tak zaczyna się tułaczka od lekarza do lekarza i uciążliwa diagnostyka, której uczestnikiem byłem i ja. Objawy nadal są, leki nie działają, a gastrolog twierdzi, że jesteśmy psychicznie chorzy.
Pierwszym etapem na drodze do poznania przyczyn naszego schorzenia jest niestety znalezienie kompetentnego lekarza. To dość karkołomne przedsięwzięcia, wymagające cierpliwości i często sporego nakładu finansowego. Są na szczęście miejsca w Internecie, gdzie można zasięgnąć porady, gdzie i do kogo się udać z problemem.
Jeśli lekarz jest bardziej kumaty to będzie wiedział, że diagnozę w postaci ZJD stawia się absolutnie na końcu, po wykluczeniu wszystkich innych znanych schorzeń układu pokarmowego. Diagnoza w postaci ZJD jest skrajnie krzywdząca dla chorego, który nie został dobrze przebadany. Ja również przez 2 lata myślałem, że mam ZJD, a okazało się potem coś zupełnie innego…
Pora przejść zatem do konkretów. Diagnostyka chorób jelit została podzielona na kilka kategorii, ze względu na „metodę” badania. Dopisałem również własny komentarz:
- Badania krwi
- morfologia
- OB
- CRP (hs-CRP)
- profil wątrobowy (AlAt, AspAt, GGTP, bilirubina, ALP)
- profil trzustkowy (amylaza, lipaza, glukoza)
- hormony tarczycy (TSH, fT3, fT4, anty-TG, anty-TPO, TRAb)
- pANCA, cANCA, ASCA
- transglutaminaza tkankowa (IgA, IgG), p/c endomysium (IgG, IgG)
- przeciwciała przeciwko Yersinii (IgA, IgG, IgM)
- alergie pokarmowe
Komentarz: to chyba podstawowy pakiet badań krwi. Wbrew pozorom bardzo wiele można się o stanie swojego zdrowia dowiedzieć z tego pakietu. Pragnę jednak zwrócić uwagę na szczególne pozycje tej listy: przeciwciała pANCA, cANCA, ASCA oraz przeciwciała przeciwko Yersinii. Te pierwsze należą raczej do późniejszych etapów diagnostyki, służą one chociażby różnicowaniu choroby Leśniowskiego-Crohna i wrzodziejącego zapalenia jelita grubego. Yersinia z kolei to temat bardzo ciekawy i stosunkowo świeży, okazuje się, że bakteria ta może dawać objawy crohnopodobne. Jeśli dotychczasowa diagnostyka nie przyniosła żadnych odpowiedzi, warto sprawdzić, czy nie mamy do czynienia właśnie z jersiniozą. Reszty badań komentować chyba nie trzeba 😉
- Badania kału
- badanie na obecność krwi utajonej
- markery stanu zapalnego: kalprotektyna, laktoferyna
- badanie w kierunku pasożytów
- badanie w kierunku grzybicy układu pokarmowego
- badanie w kierunku lamblii
- toksyny Clostridium Difficile
- posiew bakteryjny w kierunku Salmonella, Shigella itd.
- posiew bakteryjny w kierunku Campylobacter
- badanie w kierunku H. Pylori
Komentarz: kolejna oczywista sprawa. Jeśli dokuczają nam biegunki, warto wykonać wszystkie badania z powyższej listy. Muszę jednak zwrócić uwagę na kilka spraw. Badanie w kierunku bakterii H. Pylorii właśnie z kału jest mniej dokładne niż inne metody diagnostyczne. Również badania parazytologiczne czy badania na obecność krwi utajonej mogą dać wyniki fałszywie ujemne, dlatego warto te badania wykonywać częściej, w pewnych odstępach czasu z zachowaniem wszystkich wskazówek dotyczących pobierania i transportu materiału. Chciałem również zwrócić uwagę na dwa ważne badania: poziom kalprotektyny i laktoferyny. W Polsce nie są to często spotykane badania. Jak się jednak okazuje, ich skuteczność w różnicowaniu stanów zapalnych układu pokarmowego od chorób czynnościowych jest zadziwiająco wysoka i sam nie rozumiem czemu lekarze nie zlecają tych badań. Na zachodzie wykorzystuje się je (głównie kalprotektynę) do oceny nasilenia zmian zapalnych w przypadku NZJ. Na dalszych etapach diagnostyki jest to moim zdaniem podstawa, szczególnie w przypadku przewlekłych biegunek.
- Badania endoskopowe
- kolonoskopia
- gastroskopia
Komentarz: chyba najmniej przyjemna część całej diagnostyki układu pokarmowego. Niestety jest to mus ponieważ pozwala ocenić w skali makro i mikro stan naszego brzucha. Chory, który mówi, że ma IBS, a który nie miał wykonanej kolonoskopii, najzwyczajniej w świecie błądzi. Jeszcze jedna uwaga: obydwa badania, nawet przy braku zmian makroskopowych, można uznać za nieważne w przypadku braku pobrania wycinków do badania histopatologicznego! Problem jest również w tym, że poza zasięgiem endoskopu znajduje się jeszcze spory kawałek jelita cienkiego stąd konieczne są inne badania…
- USG jamy brzusznej
Komentarz: szczerze mówiąc, to nie wiem czy to badanie nadaje się do czegoś innego niż do stwierdzania dużych zmian w obrębie jamy brzusznej. Niemniej jednak jest to badanie szybkie i stosunkowo tanie więc warto je co jakiś czas wykonać. Ponoć w rękach wprawnego lekarza, ultrasonograf potrafi sporo rozjaśnić. - Badania radiologiczne
- enterokliza CT
- enterokliza MR
Komentarz: wspomniane wyżej badania niestety należą do tych droższych „przyjemności”, czasem niestety ich wykonanie jest koniecznością. Z tego co zdążyłem się zorientować, w przypadku chorób układu pokarmowego zdecydowanie lepiej wykonać jest rezonans magnetyczny. Daje on dokładniejszy obraz potencjalnych zmian oraz mnie obciąża pacjenta dużą dawką promieniowania jak ma to miejsce w przypadku tomografu. Diagnostyka obrazowa jest też niestety niemalże koniecznością szczególnie w przypadku cięższych dolegliwości.
Niestety trochę tych badań jest. Robienie ich na własną rękę jest bardzo kosztowne aczkolwiek liczenie na pomoć NFZu jest dość słabym pomysłem, szczególnie w sytuacji, kiedy biegunka zaczyna rujnować życie zawodowe i osobiste. Bez kompletny badań i wykluczenia szeregu chorób jak chociażby: infekcje bakteryjne, wirusowe, choroby trzustki, choroby wątroby, choroby zapalne jelit, choroby pasożytnicze, nowotwory układu pokarmowego jest absolutnie konieczne, żeby w ogóle mówić o tym, że cierpi się na IBSa.
Można wspomnieć jeszcze o badaniach nieco bardziej egzotycznych jak badanie składu flory jelitowej wykonywanej wykonywanych tutaj: Instytut Mikroekologii aczkolwiek ja jestem sceptycznie do tego nastawiony. Myślę, że temat badań w znacznej części został przeze mnie wyczerpany. Może, ktoś skorzysta z tego opisu i uświadomi sobie, że diagnostyka jest w przypadku chorób układu pokarmowego dość nieprzyjemna i żmudna. Lepiej jednak zbadać się o raz za dużo niż za mało.
A tymczasem życzę zdrowia wszystkim Czytelnikom! Oby żadne z powyższych badań nie było potrzebne! 🙂