Witam wszystkich w 2016 roku. Święta minęły jak zwykle szybciej niż planowano, a potem Sylwester i Nowy Rok. Co roku mam nadzieję, że zmiana tej cyferki w dacie coś zmieni ale jak wiadomo powszechnie: jeśli coś może pójść nie tak to na pewno pójdzie nie tak 🙂
Zdrowotny update zacznę od tego co zapowiadałem jakiś czas temu. W tunelu pojawiło się kolejne małe światełko w postaci pewnego badania. Badanie to ma na celu określenie poziomu pewnego enzymu, diaminooksydazy (DAO), którego zadaniem jest jest rozkładanie nadmiaru histaminy w organizmie. Histamina dobrze znana jest wszystkim alergikom ponieważ to ona właśnie uruchamia pewne procesy zapalne np. w okolicach błony śluzowej nosa. Oczywiście histamina jest jeszcze w wielu innych miejscach spotykana i pełni mnóstwo istotnych funkcji jednak zdarzają się osoby, które nie radzą sobie z jej nadmiarem.
Skąd ten nadmiar? Ano, z pożywienia. Okazuje się, że jest mnóstwo pokarmów, które dostarczają do organizmu, poprzez układ pokarmowy, histaminy z zewnątrz co powoduje, że organizm reaguje „alergicznie” na nadmiar tej aminy. Wtedy pojawiają się np. wysypki, biegunki po posiłkach itd. Spektrum objawów jest bardzo szerokie stąd badania poziomu DAO oraz poziomu histaminy mogą okazać się bardzo wartościowe w przypadku osób, które męczą się ze wszelkimi enigmatycznymi objawami. Jeśli już ktoś ma stwierdzony niedobór DAO należy wprowadzić dosyć restrykcyjną dietę, której celem jest eliminacja pokarmów bogatych w histaminę oraz pobudzenie aktywności enzymu. W skrócie można powiedzieć, że chory cierpi wtedy nad nietolerancję histaminy.
Nieco przed końcem ubiegłego roku zdecydowałem się na to badanie, które w Śląskim Laboratorium Analitycznym kosztuje równo 100 zł. Wynik, który otrzymałem nieco mnie zawiódł choć może posłużyć za pewien trop. W publikacjach medycznych znalazłem, że norma wynosi 14-33 czegoś tam (musiałbym wygrzebać gdzieś kartkę z wynikam), zaś mój wynik wyniósł 12,4. Zgodnie z tym co można wyczytać na wyniku, poziom DAO powyżej 10 oznacza niskie prawdopodobieństwo istnienia nietolerancji histaminy. Poziom od 3-10 oznacza średnie ryzyko, zaś wynik poniżej 3 jest praktycznie gwarantem tego, że organizm cierpi na ostry niedobór DAO. Ja jak zwykle utknąłem gdzieś nieco poniżej normy i nie wiem co z tym fantem zrobić.
Wygląda na to, że nietolerancja histaminy jest kolejną chorobą, która wylądowała w worku zwanym zespołem jelita drażliwego. Warto przypomnieć, że w tym worku mamy również np. lamblie, mikroskopowe zapalenie jelita grubego czy chociażby syndrom Habba. Wniosek pozostaje jeden: należy się badać, do skutku.
A u mnie nadal lipa. Ręce opadły mi już poniżej poziomu gruntu i nie pozostaje nic innego jak pewnego dnia zakończyć tę nędzą egzystencję. Najzwyczajniej w świecie nie chce mi się już znosić tego bólu 🙂 Nie mam ochoty dalej ciągnąć tego wewnętrznego konfliktu (polecam książki Karen Horney na ten temat) spowodowanego rozdźwiękiem pomiędzy tym jak chciałbym, żeby moje życie wygląda, a tym, że w praktyce wygląda jak gówno, dosłownie i w przenośni.