Jako, że lato znowu zaskoczyło wszystkich z początkiem sierpnia, chciałem poruszyć kolejny problem z którym się borykam od dłuższego czasu. Jak sam tytuł wskazuje, mam na myśli nadpotliwość (z łac. hyperhidrosis) czyli stan w którym organizm wydziela ilości potu niewspółmiernie do potrzeb. Nie chcę tutaj przepisywać Internetu dlatego po suche informacje odsyłam jak zwykle do wiki: LINK.
Jeśli mnie pamięć nie myli, moje problemy z nadmierną potliwością zaczęły się jeszcze w czasach gimnazjum, na etapie 3 klasy, świeżo po wyjściu ze szpitala po przebytym zespole Guillain-Barre. Wtedy pierwszy raz zorientowałem się, że po byle wysiłku z moich pleców zaczyna kapać woda. Problem niestety wraz z wiekiem nabierał na sile i dzisiaj jestem na etapie takim, że nawet w znośnej temperaturze zdarza się, że cały oblewam się potem. Najgorzej jest z czołem, pachami, plecami i brzuchem. W skrajnych sytuacjach mokre staje się niestety całe ciało. Co ciekawe, nie mam większych problemów z potliwością dłoni i stóp.
Jako, że faktycznie nie istnieją jakieś obiektywne miary ilości wydzielanego potu u człowieka, oczywiście w pierwszej kolejności chory cierpiący na tę przypadłość usłyszy, że mu się tylko tak wydaje, bo przecież wszyscy się pocą. Problem w tym, że ja otoczenie obserwuję bardzo dokładnie i kiedy inni mają suche lub prawie suche czoła, ze mnie już kapie woda. Chyba nie muszę opisywać jak bardzo jest to upierdliwe, wstydliwe i przykre kiedy człowiek cała garderoba pokrywa się mokrymi plamami. To obok problemów związanych z jelitami chyba druga najważniejsza sprawa, która uprzykrza mi życie i zmusza do izolacji od otoczenia.
Koniec stękania. Warto się zastanowić co z tym fantem można zrobić. Biorąc pod uwagę to, że mam za sobą polineuropatię i sterydoterapię, należałoby się zastanowić czy przyczyna problemów nie leży gdzieś w hormonach. Będę musiał ten temat jeszcze dokładnie rozgryźć i udać się do jakiegoś specjalisty. Przeglądałem również zasoby Internetu w poszukiwaniu rozwiązań jednak niewiele udało się wygrzebać… Metody, które stosuję:
- możliwie skąpa fryzura – im więcej włosów na głowie tym gorzej z chłodzeniem,
- higiena – dla poprawy komfortu psychicznego i zminimalizowania przykrych konsekwencji nadmiernego pocenia trzeba niestety częściej odwiedzać prysznic,
- noszenie tylko lekkich, przewiewnych ciuchów z naturalnych materiałów,
- noszenie odzieży tylko w jasnych kolorach – takie działanie ma dwie zalety: jaśniejszy kolor = mniejsza absorbcja ciepła; im więcej białego koloru w strategicznych miejscach = mniej widoczne plamy, dlatego ja w ciągu wiosny/lata ubieram tylko białe t-shirty,
- dobry antyperspirant – warto sprawdzić kilku producentów, na mnie nie każdy antyperspirant działa dobrze,
- preparaty z chlorkiem glinu – Antidral, Etiaxil, Ziaja Bloker i inne, których działanie rzeczywiście jest odczuwalne; ja stosuję je z powodzeniem do pach i z nimi problem jest częściowo rozwiązany,
- unikanie kawy, mocnej herbaty, przypraw,
- unikanie ciepła jak ognia 😉
Alternatywą dla powyższych rozwiązań pozostają już nieco bardziej drastyczne metody jak np: sympatektomia czy botox. Ja niestety jestem daleki od przetestowania ich skuteczności na sobie zarówno ze względów finansowych jak i widma potencjalnych skutków ubocznych. Na pocieszenie pozostają jeszcze: szeroko promowany Medispirant, kąpiele w szałwii i jonoforeza. Tak jak w przypadku leczenia jelit, tak i w tym przypadku nawet najmniejszy przebłysk nadziei na poprawę sytuacji jest na wagę złota.
Ja osobiście odrzucam możliwość stosowania jakiejś cięższej farmakologii w celu opanowania dolegliwości. Tak samo skuteczność środków typu Perspi Block stawiam pod wielkim znakiem zapytania.
To byłoby chyba na tyle. Jeśli uda mi się coś nowego przetestować/znaleźć to nie omieszkam o tym wspomnieć. Póki co muszę starać się akceptować to, że zostawiam za sobą mokre ślady niczym ślimak 🙂