Pora na kolejną porcję mojego smęcenia. Dzisiaj jest super dzień, 10 wizyt w toalecie to to, co najbardziej lubię. Czuję, że trzeba wreszcie podjąć jakieś drastyczne kroki bo to już trwa za dużo.
Na czym teraz chciałbym się skupić? Pierwszą rzeczą jest dieta. Nie próbowałem nigdy diet wysokotłuszczowych, z wyłączeniem pieczywa, cukru i innego szajsu. Nie wiem czy mam ochotę przejść na dietę optymalną ale myślę, że warto byłoby wypróbować jakąś jej odmianę. Co mi szkodzi…
Drugą sprawą jest temat podsunięty mi przez jednego z Czytelników bloga. Woda utleniona. Zakrawa to już nieco o magię ale ponoć działa. Zabić mnie to raczej nie zabije więc można spróbować.
Trzecią metodą, której użycie rozważam jest spożywanie płynu Lugola. Znajomy z dużo większym stażem chorowania sobie bardzo chwali. To już może być mniej bezpieczne ale co mi tam…
Rozważam również skorzystanie z przeszczepu flory jelitowej ale czuję, że to będzie uciążliwe i kosztowne, a efekt ostateczny jest wątpliwy… Ech.
Chciałem tylko powiedzieć, ze juz próbował em picia wody utlenionej a dokładnie rozcieńczonego roztworu, jakiegoś zracego, z którego robi się utlenioną. Ochydne w smaku jak cholera, ze na sama myśl zbiera na wymioty a w dodatku ciężko zabić ten smak. Zagryzalem szczypiorem albo guma do żucia. Ochyda. Myślę, ze nie będzie wielkim zaskoczeniem jeśli powiem, ze mi osobiście to nie pomogło. Domyslam się, że nie zdemotywowala Cie zbytnio moja wypowiedź ponieważ jako weteran chlorowania i próbkowania różnych sposobów pewnie i tak byłeś do tego nastawiony dość sceptycznie. Gdyby wyleczalnosc zależała od wody utlenionej świat byłby piękny i różowy ale nie łudźmy się – tak nie jest.
Spokojnie, mnie to nie demotywuje, a każda uwaga jest cenna także dzięki 🙂 Mi już i tak nic nie pomaga więc robię te swoje eksperymenty po prostu z braku innych możliwości. To i tak strzelanie na oślep bo nie wiem co mi jest. Ja nie wiem, ale inni wiedzą – przecież to wszystko kwestia psychiki 😉