O tym, że czas nie jest żadnym absolutem wie już dzisiaj prawie każdy. Einstein wiedział co mówi (i pisze) i dzisiaj już nikt nie patrzy na czas jak na coś co jest dane „ot tak”.
Czas jest jednak bezwzględny pod innym względem. Jego strzałka skierowana jest zawsze w tę samą stronę i zazwyczaj jego upływ działa na naszą niekorzyść. Tak jest i w tym przypadku.
Ostatni raz rozmawiałem z Nią 7 czerwca, o 18 z małym hakiem. Dzisiaj mam wrażenie, że od tego momentu minęła cała wieczność. Podobne uczucie miałem kiedy przez kilka dni po maturach nie widziałem jej na Skypie. Czułem jakby ten czas wlókł się koszmarnie.
Dziwne było też to, że w pewnym momencie naszej znajomości wydawało mi się, że znam Ją od wielu lat. Tak jakby była od zawsze i naturalnym było to, że jest i będzie zawsze. Uczucie jakby jej obecność była immanentną cechą mojego życia.
Cierpnę na samą myśl o tym co czuła, jak wyglądała i jak przebiegała jej ostatnia rozmowa z rodziną zaraz przed uśpieniem. Wszystkie moje kciuki są zaciśnięte z całych sił, żeby Ona wygrała tę nierówną walkę i żeby jej najbliżsi wytrzymali tę próbę.