Wypada kolejny raz wyspowiadać się z małych zmian związanych z wędrówką ku zdrowiu. Nie ma ich za wiele ale może tym razem uda się coś zdziałać… ; )
Otóż naczytałem się przeróżnej maści publikacji, które jednoznacznie wskazują pozytywne działanie boswelli na wszelakie zapalenia. Zakupiłem zatem i od tygodnia konsumuję 3×400 mg ekstraktu z boswelli. Póki co efektów zbyt wielu nie ma… Zobaczymy dalej.
Biorąc pod uwagę to, że badanie (na które jeszcze się oczywiście nie zapisałem) sigmoidoskopowe w szpitalu czeka mnie dopiero w okolicach września, postanowiłem, że do tego czasu poratuję się lekami, które zostały mi z poprzednich kuracji. Mam na myśli Debretin i Spasmolinę/Meteospasmyl. Obydwa leki stosuję 3 razy po jednej tabletce od jakiegoś tygodnia ale też żadnych fajerwerków nie widzę. Ważniejsze jest to, że doszedłem do tego, że pół tabletki lub czasem cała tabletka loperamidu hamuje mi nieco brzuch przez co lepiej się nieco czuję. Dopóki oczywiście nie nastąpi lawina… Tak więc żyję sobie i żrę loperamid parafrazując pewnego Pana z Muchą.
W tym tygodniu odebrałem również pewną dosyć istotną paczkę. Paczkę z pewnym „lekiem”, który mam zamiar niebawem testować.
A i jeszcze ważna rzecz. Przeglądając moje wyniki i badania zauważyłem, że faktycznie brakuje do kolekcji jednego – w kierunku c.diff. Niedawno na forum J-elity pojawił się wątek chłopaka w podobnym do mojego wieku, którego objawy w sporej części pokrywały się z moimi… Okazało się, że ma clostridium, które chyba nauczyło się prowadzić wojnę podjazdową. Zazwyczaj c.diff daje charakterystyczne objawy i przebieg choroby przy czym gdzieś spotkałem się ze stwierdzeniem, że dotyczy to 90% pacjentów… A co z pozostałymi? W każdym razie czeka mnie jeszcze niebawem badanie antygenu GDH.
I to byłoby chyba na tyle. Brzuch napiernicza nadal. Niestety ostatnio mocno grzeszę dietą więc może powinienem mieć pretensje głównie do siebie, a nie do matki natury…