Dawno nie napisałem nic co miałoby choć trochę więcej sensu więc najwyższa pora ten stan rzeczy zmienić. Pod młotek dzisiaj idzie temat dosyć świeży, przytaczany już na moim blogu parokrotnie. Kalprotektyna, bo o niej właśnie dzisiaj będzie mowa, została już przeze mnie wyszczególniona m.in. na stronie dotyczącej badań przewodu pokarmowego: Diagnostyka chorób jelit. Sam też miałem okazję wykonać to badanie dwukrotnie. Czemu zdecydowałem się wałkować ten temat kolejny raz? Głównym powodem jest to, że nadal spora część lekarzy nie wie, że takie badanie jest dostępne lub celowo lekceważy ten fakt. Stąd niestety zachodzi potrzeba aby to właśnie chory się upomniał o kolejną możliwość, która może stanowić cenną wskazówkę na drodze do diagnozy.
W skrócie: kalprotektyna jest wskaźnikiem stanu zapalnego w jelitach. Na skutek toczącego się stanu zapalnego w obrębie układu pokarmowego, dochodzi do aktywacji limfocytów oraz uwalnianiu kalprotektyny do światła jelit. Stąd istnieje możliwość zbadania jej poziomu w kale, co często może stanowić istotną informację dla lekarza i samego pacjenta. Chyba nie trzeba przekonywać nikogo, że istnienie kolejnej, tym razem nieinwazyjnej metody diagnostycznej jest na wagę złota.
Głównym celem oznaczania poziomu kalprotektyny jest różnicowanie chorób zapalnych od chorób czynnościowych przewodu pokarmowego. Kalprotektyna u osoba cierpiącej na zespół jelita drażliwego, z definicji, powinna być obecna ale na prawidłowym, niskim poziomie. Drugim zastosowaniem tego badania jest ocena nasilenia stanu zapalnego w przebiegu chorób z grupy nieswoistych zapaleń jelit. Wysoki poziom kalprotektyny jest również często zwiastunem nadchodzącego zaostrzenia, zanim jeszcze pojawią się pierwsze objawy.
Do zalet tego badania zaliczyć należy:
- nieinwazyjność, chory musi tylko oddać próbkę kału do badania,
- wysoka czułość i swoistość w różnicowaniu IBS i IBD (najczęstszym progiem odcięcia jest 50 µg/g),
- możliwość wykonania badania bez wychodzenia z domu.
Z wad wymienić muszę cenę badania, która na szczęście z roku na rok spada. Stale wzrasta też ilość laboratoriów, które to badanie wykonują. Jednym z pierwszych laboratoriów, które udostępniły oznaczanie poziomu kalprotektyny jest Genloxa. Cena badania wynosi 150 zł, zaś badany nie musi się nawet fatygować do laboratorium – wszystko załatwiane jest przez kuriera. Doszły mnie słuchy, że niedaleko mnie jest również laboratorium, które to badanie wykonuje za połowę tej ceny.
Jeszcze jedna kwestia. Jeśli chory zdecyduje się oznaczyć poziom kalprotektyny, warto wybrać metodę ilościową, a nie jakościową. W badaniu jakościowym, nie otrzymuje się liczbowego wyniku, tylko informację o tym, czy przekroczony został ustalony przez laboratorium próg (lub progi, zazwyczaj 50 i 200 µg/g).
Myślę, że każdy, kto choruje na przewlekłe dolegliwości ze strony układu pokarmowego powinien to badanie wykonać. Być może rozwieje to wątpliwości dotyczące słuszności diagnozy w postaci zespołu jelita drażliwego i oszczędzi wielu chorym przykrości związanych np. z kolonoskopią. A tym, których niestety dotknęło NZJ, badanie to być może pozwoli szybciej dojść do dalszej diagnostyki oraz ostatecznej diagnozy.
Po więcej informacji na temat kalprotektyny odsyłam tutaj:
- Znaczenie kalprotektyny w diagnostyce i ocenie wyników terapii w NZJ – tekst, z którym pierwszy raz miałem okazję zetknąć się przy okazji czytania kwartalnika J-elity,
- Faecal calprotectin testing for differentiating amongst inflammatory and non-inflammatory bowel diseases: systematic review and economic evaluation.