Dzisiejszym wpisem chciałbym poruszyć pewną kwestię, która za sprawą ostatnich, dosyć głośnych wydarzeń (link) kolejny raz wyszła na wierzch. Temat o tyle ciekawy, że w ustach szczególnie osób chorych (chociażby na SM) przewija się już od dosyć dawna i regularnie spotyka się z kompletnym betonem i kolejny raz tonie w morzu „nieistotnych” spraw. Medycznemu wykorzystaniu marihuany przyglądam się bacznie ale coraz mniejszą przejawiam nadzieję, że dożyję chwili, kiedy ludzie zaczną rozsądnie czerpać korzyści z natury, która często sama podrzuca dobre rozwiązania pewnych problemów…
Wyrobiłem sobie od niedawna bardzo brzydki nawyk przeglądania zasobów YT przed snem. Z racji, iż od jakiegoś czasu zacząłem się nieco intensywniej interesować tym co dzieje się w kraju, regularnie oglądam program Tak czy nie. W ten sposób, pewnej pięknej nocy obejrzałem odcinek z udziałem dwóch panów Andrzejów, Dery i Dołeckiego. Polecam obejrzeć: link. Ostrzegam jednak, że to materiał dla ludzi o mocnych nerwach bo każdy, kto ma więcej niż 80 IQ poczuje się urażony tym, że „elitę” państwa polskiego tworzą ludzie pokroju pana Dery.
O tym, że marihuana nie zabija, wiadomo nie od dziś. Badania i publikacje naukowe zdążyły już dawno „zaorać” powtarzane od wielu lat brednie, że kto zapali trawkę ten umrze jak karykaturalny ćpun. Każdy, kto choć trochę interesuje się tematem wie, że powszechnie dostępne używki jak alkohol czy papierosy są pod wieloma względami dużo bardziej niebezpieczne. Nie chcę jednak wybielać marihuany i obwieszczać całemu światu, że to cudowna substancja, która ratuje życie. Jak wiadomo, różnica między lekarstwem a trucizną zazwyczaj sprowadza się do dawki. Stosowane powszechnie w medycynie leki na bazie opiatów czy benzodiazepin też są niebezpieczne ale jednak człowiek dostrzegł w nich walory, które przewyższają potencjalne szkody. Czemu zatem nie postąpić podobnie z innych substancjami, które dzisiaj powszechnie uznaje się za narkotyki? Mam na myśli nie tylko marihuanę ale również LSD. Czemu państwa tak bronią powszechnego wykorzystania tych substancji w celach medycznych? Jestem święcie przekonany, że są na świecie naukowcy, którzy podjęliby się rzetelnego przebadania tych substancji tak, żeby możliwe było ich bezpieczne wykorzystanie w medycynie. Najpewniej skutkowałoby to wejściem na rynek nowych leków, które pomogłyby wielu chorym. Przeraża mnie sama myśl, kiedy próbuję wyobrazić sobie ile potencjalnych leków i sposób na poprawę życia chorych zaprzepaszczono tylko z powodu idiotycznych przekonań.
Pan Dera w sumie nie jest niczemu winien. Śpiewa tak jak mu każą jego władcy. Gorzej, że jego zdanie podziela (zaryzykuję takie stwierdzenie) zdecydowana większość społeczeństwa, która nie rozumie, że arbitralnie blokując wszelkie inicjatywy mogące dostarczyć chorym kolejnej nadziei, robi im najzwyczajniej w świecie krzywdę. A wszystko argumentowane w sposób: „nie, bo nie”.
Już pomijam kwestię tego, w jaki sposób traktowani są ludzie, którym zakazuje się wszystkiego bo mogą sobie zrobić krzywdę. Zabawne jest to, kiedy słyszę, że marihuana nie może być legalna bo Polska stanie się kłębowiskiem dymu. Wszyscy Polacy rzucą się na narkotyki po to, żeby palić, palić i palić. Tego typu myśli może zrodzić tylko pełny nienawiści do ludzi i świata umysł.
Dodam tylko, że sam nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek używek. Nie palę papierosów, nie piję alkoholu, nigdy nie paliłem trawki. O „cięższych” rzeczach nie muszę chyba wspominać, że widziałem je tylko w filmach. W życiu nie sięgnąłbym też po marihuanę, bo do tej pory nie była mi do niczego potrzebna. Sytuacja się niestety zmieniła po 4 latach chorowania, sraczek i bólu. Chciałbym mieć chociaż możliwość spróbowania leków na bazie marihuany, legalnie, pod okiem lekarzy. Istnieje duża szansa, że przyniosłaby ona chociaż trochę ulgi, m.in. ze względu na swoje rozkurczowe właściwości. Do tego dochodzą jeszcze właściwości immunomodulujące, które u chorych na chorobę Crohna potrafią indukować remisję bez znaczących skutków ubocznych. Czy trzeba jeszcze jakąś rekomendację, żeby umożliwić poważne stosowanie marihuany w lecznictwie? Wydaje mi się, że każdy uratowany przed skalpelem centymetr układu pokarmowego wart jest otworzenia umysłu i poszukania rozwiązań tam, gdzie większość ludzi buduje mur z przekonań i własnych oporów.