Tak, popadłem w paranoję. Dzisiejsza noc była koszmarna. Budziłem się co godzinę, zlany potem, z ustami suchymi jak wiór. Każda myśl o Niej powoduje elektryzujący dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. A samo wyobrażenie sobie Jej ostatniego oddechu sprawia, że oczy zalewają się łzami. Jeszcze 3 tygodnie temu, Jej piękne, duże oczy pozwalały mi zapomnieć o tym, że życie jest bezcelowe. Nad ranem budząc się i nerwowo sprawdzając godzinę na telefonie, miałem wrażenie, że słyszę Jej głos mówiący: „Bejbe, gdzie byłeś?”. Paranoja.
Przyszedł czas kiedy pewien nienaturalny stan ustalony hormonów i neuroprzekaźników uległ całkowitemu rozchwianiu. Myślałem, że jestem już na tyle stary, że poradzę sobie z tym bez problemów. Nie lubię stanów nieustalonych.
Tęsknię.