Nowotwór Złośliwy Jądra – Część VI, COI 2.5

Praktycznie cała środa minęła mi na podróży pomiędzy Katowicami, a Gliwicami. Miałem dostarczyć do COI materiał do badania. Praktycznie wszystko szło zgodnie z planem pomijając to, że tak zapchanych Katowic jeszcze na własne oczy nie widziałem. Krążyłem dobre 20 minut po okolicach Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, żeby znaleźć jakiekolwiek miejsce do zaparkowania. Pogoda była fatalna, brzuch mi dosyć mocno dokuczał i chyba cudem jest, że wreszcie udało mi się znaleźć jakieś miejsce parkingowe niedaleko Katedry Patomorfologii.

Próbki odebrałem i udałem się wprost do COI. Udało mi się również porozmawiać z lekarzem który przyjmował wczoraj pacjentów w poradni. Tym razem ja przestałem być miły. Dowiedziałem się, że drugiego badania histopatologicznego w żaden sposób nie da się przyspieszyć bo jest to fizycznie niemożliwe. Tłumaczenie lekarza wydaje mi się dzisiaj kompletnie oderwane od rzeczywistości. Wyjaśnił mi, że ten syncytiotrofoblast nie podoba się lekarzom i że podejrzewają obecność dodatkowego utkania nowotworowego w moim jajku. Oznaczałoby to również, że jeśli te wątpliwości okażą się słuszne, to nie mam nasieniaka tylko nienasieniaka. To w znaczący sposób zmienia potencjalne drogi leczenia. Oznacza to również, że jednak nie jestem takim farciarzem.

Lekarz stwierdził również, że on za wszelką cenę zalecałby obserwację i bez wyraźnej potrzeby nie podawałby żadnej chemii, nawet samej karboplatyny. Jest to zgodne ze standardami i właśnie droga obserwacji jest preferowana. Szansa na nawrót wynosi jakieś 10-20% więc ta karboplatyna mogłaby okazać się kompletnie zbędna.

Tym sposobem cofam się do samego początku diagnostyki. Krew mnie zalewa bo czekają mnie kolejne 3 tygodnie oczekiwania. Nie potrafię jednak zrozumieć tego, jak w ogóle doprowadzono do sytuacji, że mając już histopat w ręce, dostałbym leczenie niezgodne ze stanem faktycznym. Jeśli pani doktor się pomyliła to… Trochę nie chce mi się wierzyć w to, że pani doktor nie rozpoznałaby raka kosmówki, który nie jest jakimś super rzadkim rodzajem nowotworu.

Dodatkowo zauważyłem dzisiaj, że moje lewe jajko jest większe i twardsze niż było. Nie wiem już czy to nie jakieś zwidy ale coś mi się nie podoba. Jutro najpewniej odwiedzę urologa. Mam nadzieję, że to tylko moja psychoza, a nie kolejny rak 😐

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | Dodaj komentarz

Nowotwór Złośliwy Jądra – Część V, COI 2

Jestem po drugiej wizycie w Centrum Onkologii w Gliwicach. No, tym razem nie mam już zbyt dobrych wieści. Wiedziałem, że tak będzie, wiedziałem, że nie można nic planować ani cieszyć się na zapas.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | Dodaj komentarz

Nowotwór Złośliwy Jądra – Część IV, COI

To już czwarta odsłona mojego jądrowego wątku. Od ostatniego razu trochę się wydarzyło dlatego postaram się spisać wszystkie wnioski. Ten post może być rekordowych rozmiarów ale jako jeden z nielicznych będzie miał w sobie nieco więcej pozytywnego przekazu niż zazwyczaj.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | Dodaj komentarz

Nowotwór Złośliwy Jądra – Część III, histopat i tomograf

Kolejna aktualizacja mojego radosnego, jądrowego wątku. Przez ostatni czas nieco więcej się wyjaśniło dlatego chciałem się pochwalić tym, co udało mi się wyhodować między nogami.

Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | 3 komentarze

Nowotwór Złośliwy Jądra – Część II, krwiak

Miało by łatwo i przyjemnie, a jak zwykle nie obyło się bez problemów. Dopiero wczoraj pozbyłem się wszystkich szwów ponieważ w ranie zrobił się krwiak? Na wizycie w szpitalu w zeszłym tygodniu zdjęto mi tylko co drugi szew i wyciśnięto pozostałości krwi z rany. No, to zdecydowanie nie było nic fajnego bo tylko moje ćwiczone IBSem tytanowe zwieracze uchroniły szpitalną kozetkę od zmiany barwy na jasno brązową… Teraz już rana wygląda znośnie, opatrunki jeszcze przez jakiś czas muszę wymieniać, wszystko psikając Octeniseptem. Do tego muszę dojeść antybiotyk, który chyba nie jest zbyt mile widziany przez moje jelita.

Zrobiłem również świeże markery, beta-HCG jest już prawie w normie chociaż spada zbyt wolno. Mam nadzieję, że niebawem wszystkie trzy markery będą już w normie.

Umówiłem się również na wizytę u polecanego profesora onkologa. Mam wrażenie, że żyję w małym matrixie i że cała ta sprawa wcale mnie nie dotyczy. Czuję jednak chłodny oddech na plecach tych wszystkich decyzji, które niebawem trzeba będzie podjąć: który szpital wybrać? Co z moim biednym stażem? Co z bankiem nasienia?

Niby fajnie bo ten typ nowotworu da się wyleczyć całkowicie, chociaż ciągle z tyłu głowy mam świadomość, że czas ucieka i wcale nie jest powiedziane, że tego czasu będę miał jeszcze dużo. Jeśli tym razem szczęście mi nie dopisze to może nie być zbyt zabawnie.

A z ciekawostek, zbadałem sobie poziom testosteronu. Parafrazując pewnego klasyka: szkoda w ogóle strzępić ryja…

Zaszufladkowano do kategorii Nowotwory złośliwe jądra | 4 komentarze